Zupa szczawiowa bardzo kojarzy mi się z dzieciństwem. W moim domu rodzinnym ta zupa gościła bardzo często zarówno ze szczawiu świeżego jak i szczawiu ze słoika. Taki szczaw w słoikach robiła co roku moja mama. Lubiłam jej przy tym pomagać i wyjadać osolony szczaw.
Z resztą mama robi go do tej pory i obdarowuje mnie nim przy każdej okazji. Taki szczaw marynowany to bardzo fajny półprodukt, z którego w bardzo szybki sposób można wyczarować smaczną zupę. Zupa wychodzi kwaskowa i oryginalna w smaku. Jest prosta i mało pracochłonna więc to dodatkowy plus. Jedynym minusem może być jej wygląd. Kolor zupy gotowanej na szczawiu ze słoika jest trochę taki zgniłozielony (podobnie jak zupy szpinakowej), więc może mało apetyczny, ale nie warto się tym sugerować.
Najczęściej podaję zupę szczawiową z jajkiem gotowanym na twardo, ale można też jajko wbić do środka zupy i ugotować z takim rozbełtanym. Mi ta druga wersja bardziej smakuje. Mój mąż natomiast woli jajko oddzielnie. Ile osób tyle gustów, a raczej smaków. Oto przepis:
Z resztą mama robi go do tej pory i obdarowuje mnie nim przy każdej okazji. Taki szczaw marynowany to bardzo fajny półprodukt, z którego w bardzo szybki sposób można wyczarować smaczną zupę. Zupa wychodzi kwaskowa i oryginalna w smaku. Jest prosta i mało pracochłonna więc to dodatkowy plus. Jedynym minusem może być jej wygląd. Kolor zupy gotowanej na szczawiu ze słoika jest trochę taki zgniłozielony (podobnie jak zupy szpinakowej), więc może mało apetyczny, ale nie warto się tym sugerować.
Najczęściej podaję zupę szczawiową z jajkiem gotowanym na twardo, ale można też jajko wbić do środka zupy i ugotować z takim rozbełtanym. Mi ta druga wersja bardziej smakuje. Mój mąż natomiast woli jajko oddzielnie. Ile osób tyle gustów, a raczej smaków. Oto przepis: